Po pierwsze, bardzo Was przepraszam! Rozdział miał być już dawno, tak samo jak zakładka "Bohaterowie"... ale coś mi nie wychodzi. Co do opowiadania, nadal w męczarniach piszę rozdział, zawieszenie bloga nawet mi przez głowę nie przeszło, więc spokojnie. Tyle że teraz, kiedy konam z braku pomysłów, moja wena mnie opuściła. Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie... i ona raczej moją przyjaciółką nie zostanie. W każdym razie pokłóciłam się z nią i czekam, aż mnie przeprosi :).
Tak na serio, rozdział idzie w żółwim tempie, konkretnie jakieś pół strony na dwie godziny, kiedy w normalnym stanie w tym czasie wyrabiam trzy strony Worda, czyli praktycznie ⅓ rozdziału. Nie chcę Wam dawać czegoś niekompletnego czy beznadziejnego, a już tym bardziej zapychacza typu: "wstała, przeżyła najbliższy dzień, poszła spać", bo to zupełnie mija się z celem. Przyrzekam, że rozdział się pojawi, ale nie mówię kiedy, bo nie wiem. Ale czuję, że najgorsze już za mną i powoli wracam do formy, bo był taki okres, kiedy usiadłam przed białym ekranem... i tak siedziałam.
Zastanawiając się nad dalszym losem Lily doszłam do wniosku, że zgubiłam wątek i zakończenie, które przyświecało mi na samym początku historii, jeszcze wtedy, zanim przelałam pierwsze słowo na papier. W związku z tym szykuję małą niespodziankę, coś zrobię, coś totalnie spontanicznego, bo właśnie przyszło mi to "coś" do głowy. Ale to zobaczycie za jakiś czas. Wiem, że do pierwotnego tematu wrócę, bo zdaje mi się on szalenie ciekawy.
Zakładka... cóż...jest w opłakanym stanie, w ogóle nie wychodzi robi się. Więcej nie mówię.
To chyba byłoby na tyle. Mam wiele pomysłów, ale wszystkie są czasochłonne, ale skupię się teraz na Lily. W końcu, do jasnej ciasnej, są wakacje!
Buziaki i jeszcze raz przepraszam!
Tak na serio, rozdział idzie w żółwim tempie, konkretnie jakieś pół strony na dwie godziny, kiedy w normalnym stanie w tym czasie wyrabiam trzy strony Worda, czyli praktycznie ⅓ rozdziału. Nie chcę Wam dawać czegoś niekompletnego czy beznadziejnego, a już tym bardziej zapychacza typu: "wstała, przeżyła najbliższy dzień, poszła spać", bo to zupełnie mija się z celem. Przyrzekam, że rozdział się pojawi, ale nie mówię kiedy, bo nie wiem. Ale czuję, że najgorsze już za mną i powoli wracam do formy, bo był taki okres, kiedy usiadłam przed białym ekranem... i tak siedziałam.
Zastanawiając się nad dalszym losem Lily doszłam do wniosku, że zgubiłam wątek i zakończenie, które przyświecało mi na samym początku historii, jeszcze wtedy, zanim przelałam pierwsze słowo na papier. W związku z tym szykuję małą niespodziankę, coś zrobię, coś totalnie spontanicznego, bo właśnie przyszło mi to "coś" do głowy. Ale to zobaczycie za jakiś czas. Wiem, że do pierwotnego tematu wrócę, bo zdaje mi się on szalenie ciekawy.
Zakładka... cóż...
To chyba byłoby na tyle. Mam wiele pomysłów, ale wszystkie są czasochłonne, ale skupię się teraz na Lily. W końcu, do jasnej ciasnej, są wakacje!
Buziaki i jeszcze raz przepraszam!